Tył i boki One M9 były wykonane z jednego kawałka aluminium.
W modelu M9 obudowa jest warstwowa. Front i fragment boków urządzenia są wykonane z lakierowanego tworzywa. Aluminiowy tył nachodzi na boki, ale jego krawędź kończy się mniej więcej dwa milimetry od przedniego panelu. Wygląda to ciekawie, tym bardziej że metalowy płaszcz jest dwutonowy: tylna płaszczyzna ma inny odcień niż boki. Trochę przeszkadza mi jednak dość ostra krawędź aluminiowej pokrywy. Może to czepialstwo, ale nie bardzo podobają mi się drapiące palce boki telefonu.
Oprogarmowanie
Interfejs HTC One M9
Nakładka przeszła drobny tuning wizualny. Dodano też kilka funkcji (między innymi motywy czy widżet wyświetlający aplikacje zależnie od lokalizacji). Wystarczyło jednak kilkanaście minut, żebym odnalazł się w nowym sofcie. To dobrze i źle. Dobrze, ponieważ Sense to niezmiennie przemyślany, funkcjonalny i bardzo szybki interfejs. Źle, ponieważ nakładka nie zmieniła się radykalnie od czasów One’a M7, a potencjalni nabywcy mogą oczekiwać czegoś więcej, niż odmalowanej fasady.
Niewątpliwymi zaletami oprogramowania są szybkość i responsywność. Na szczegółowe testy wydajności przyjdzie jeszcze czas, ale już na tę chwilę mogę napisać, że HTC One M9 zasuwa aż miło. Wszystkie polecenia są realizowane błyskawicznie, a gry – za sprawą Snapdragona 810 – działają płynnie. Akceptowalna jest też temperatura pod obciążeniem. Tak, smartfon nagrzewa się, ale nie udało mi się jeszcze doprowadzić do sytuacji, w której trzymanie go w ręce powodowałoby dyskomfort. Zdaje się, że aktualizacja rzeczywiście rozwiązała problem przegrzewania się.
Multimedia
HTC One M9 ma radykalnie więcej megapikseli, dzięki czemu zdjęcia są bardziej szczegółowe. Wszystko wskazuje jednak na to, że aparat tegorocznego flagowca, choć niezły, znów ustępuje tym, które stosuje konkurencja. Na pewno sprawdzimy go dokładnie, ale pierwsze fotografie, które nim zrobiłem nie zwalają z nóg. Widać mocną ingerencję algorytmów odszumiających w słabym świetle, a kolory są trochę wyprane.
/ / /